Dogfish z patelni


Dogfish, to ryba z rodziny rekinowatych. Nazwa jest bardzo myląca, bo z psami nie ma raczej nic wspólnego. Ponoć wywodzi się stąd, że „obranie, a raczej obdarcie tej ryby ze skóry to istna udręka”. Pomijając to, trzeba stwierdzić, że dobrze przygotowany dogfish zrekompensuje nam te wszystkie  trudności.

 
 
 
 
 
 
Składniki: Dogfish z patelni
- dogfish (miałam niewiele, na próbę)
Marynata:
- oliwa
- sok z cytryny
- sól
- tymianek
Dodatkowo:
- mąka do panierowania
- masło i oliwa do smażenia
 
 
 
 

 Dogfish z patelni

Mąż przywiózł mi rybę już wypatroszoną i oczyszczoną. Nie miałam więc dylematu ze skórą, a to jest ten największy problem. Rybę dokładnie płuczemy, osuszamy, wkładamy do woreczka i odstawiamy do lodówki na ok. 24 godziny (to bardzo ważne), bez żadnych przypraw. Wyjmujemy, ponownie płuczemy, osuszamy papierowym ręcznikiem, wkładamy do świeżego woreczka i dodajemy składniki marynaty – sól, oliwa, sok z cytryny oraz skórki wyciśniętej cytryny. Zamykamy, ponownie odkładamy do lodówki na ok. 6 godzin. Rybę lekko osuszamy, oprószamy  tymiankiem, panierujemy w mące (jej nadmiar otrzepujemy) i smażymy na rozgrzanym maśle z dodatkiem oliwy (dodatek oliwy powoduje, że masło się nie pali). Smażymy na rumiano z obu stron.

Dogfish z patelni

Dogfish z patelni

Dogfish z patelni

Dogfish z patelni sposób podania

Dogfish z patelni, to był mój debiut kulinarny. Różne opinie słyszałam na temat tej ryby. Dlatego przyznam, że nie spodziewałam się tak pozytywnie zaskakującego efektu.  Mięso jest delikatne, soczyste i… warte zachodu z przygotowaniem. Dla mnie, pod względem smaku, plasuje się w czołówce, to ryba godna polecenia. Rad do przepisu udzielił mi stary rybak Wally.  Smacznego.  :)