Wołowina jest mięsem cenionym przez smakoszy. Należy do najwartościowszych mięs pod względem wartości odżywczych. Mięso wołowe stanowi także główne źródło zapotrzebowania człowieka na witaminę B12, nie występującą w produktach roślinnych, witaminy B1 i B6 oraz żelazo. Jakiś czas temu od koleżanki z bloga Gotuj z Blue Raven dostałam ciekawy przepis na wołowinę. Odkąd zrobiłam ją po raz pierwszy, od razu przylgnęła do niej nazwa – Wołowina Blue – i tak już zostało.
Składniki: - ok. 600g wołowiny dobrego gatunku (bez tłuszczu) - sok z 1 pomarańczy - 3 łyżki sosu sojowego - ok. ½ szklanki bulionu - 2 łyżki miodu (ciemnego cukru, słodu) - 1 łyżeczka oleju sezamowego - 4 ząbki czosnku - 1 łyżeczka startego imbiru - 1 puszka fasoli (do zagęszczenia sosu)
Wyciskamy sok z pomarańczy, dodajemy 3 łyżki sosu sojowego, ½ szklanki bulionu, 2 łyżki miodu, 1 łyżeczkę oleju sezamowego, czosnek przeciśnięty przez praskę i 1 łyżeczkę startego imbiru – w dowolnej kolejności. Wszystkie składniki mieszamy i dodajemy wołowinę pokrojoną w grubą kostkę. Mieszamy i przekładamy na suchą, rozgrzaną patelnię lub do garnka z grubym dnem. Dusimy pod przykryciem na małym ogniu ok. 4 godzin („aby tylko pyrkało”). Pod koniec miksujemy w blenderze białą fasolę odsączoną z zalewy (dodałam jeszcze ząbek czosnku) i zagęszczamy sos.
Wołowina Blue kusi aromatem już od pierwszych chwil. Potem, w miarę gotowania, uwalniają się intensywniejsze zapachy, by powalić końcowym efektem potrawy. Zapach, smak mięsa rozpływającego się po podniebieniu zachęca do sięgania po każdy kolejny kęs. U mnie dodatkiem były szare kluski (bez boczku) i jarmuż pieczony (chipsy). Przyznam, że koleżanka zafundowała ucztę mięsną wartą grzechu (obżarstwa). Gorąco polecam i życzę smacznego.