Składniki na ciasto: - 3 szklanki mąki tortowej - ½ łyżki drobnego cukru do wypieków - szczypta soli - 120g masła (chłodne, ale nie twarde) - 2 jajka - ½ szklanki białego wina wytrawnego - olej roślinny do smażenia - cukier puder do oprószenia
Do miski przesiewamy mąkę, dodajemy cukier i sól – mieszamy. Do mąki ścieramy na tarce masło i palcami łączymy w kruszonkę. Jajka mieszamy z winem przy użyciu trzepaczki i wlewamy do miski z kruszonką. Zagniatamy ciasto, przekładamy na blat i dokładnie wyrabiamy. Ciasto wkładamy do foliowego woreczka i umieszczamy w lodówce na ok. 1 godzinę. Po wyjęciu ponownie przekładamy na blat, chwilę wyrabiamy, dzielimy na 4 porcje. Jedną zostawiamy do wałkowania, pozostałe odkładamy do woreczka, aby nie wysychały. Ciasto absolutnie nie wymaga podsypywania mąką. Wałkujemy najcieniej jak się da. U mnie kiedy prześwitywał już blat stołu – zakończyłam wałkowanie. Po rozwałkowaniu kroimy radełkiem na paski, a paski na kawałki (długość i szerokość zależy od indywidualnych upodobań). W środku każdego robimy nacięcie, jeden koniec przekładamy i go przewlekamy. W garnku lub głębokiej patelni rozgrzewamy olej do temp. ok. 180ºC (ja sprawdzam temperaturę wrzucając kawałek surowego ziemniaka, jeśli zaczyna się smażyć temperatura jest wystarczająca) i wkładamy przygotowane chrusty. Smażymy chwilę, aż się lekko zezłocą i obracamy. Chrusty nie mogą być zbyt mocno przysmażone, gdyż będą niesmaczne. Wyjmujemy je, osuszamy z nadmiaru tłuszczu na ręcznikach papierowych. Lekko przestudzone posypujemy cukrem pudrem.
Chrusty, czy dla innych faworki to jedne z pierwszych ciastek, które przygotowałam z moją siostrą, z czym się wiąże pewna anegdota. W przepisie była mowa o dodaniu spirytusu, czy octu. No cóż, przepis chyba nie był na tyle precyzyjny, aby dokładnie określić, gdzie ten spirytus, czy ocet dodać. Zresztą, dziwne nam się wydawało dodawanie alkoholu do ciasta. Niestety wybrałyśmy opcję najgorszą z możliwych. Dodałyśmy ocet do rozgrzanego oleju i oczywiście… zapalił się. Przytomność umysłu mojej siostry uchroniła nas od nieszczęścia, ponieważ szybko przykryła garnek pokrywką. Od tamtej pory testowanie przepisów odbywało się już pod nadzorem. Jak widać ta przygoda nie zniechęciła mnie do kolejnych wypieków. Dzięki temu… i nie tylko, dzisiaj mogę się podzielić przepisem na chrusty na winie. Smacznego.