Na wołowinę pieczoną w niskiej temperaturze nie musiałam szukać przepisu. Wiedziałam, że znajdę go u Basi Ritz i będzie to, tzw. pewniak. Skorzystałam z przepisu na Rostbef pieczony w niskiej temperaturze z sosem rémoulade.
Składniki:

Mięso wyjmujemy z lodówki na 2-3 godziny przed przyrządzaniem. Piekarnik nagrzewamy do 80°C. Mięso płuczemy, oczyszczamy z błon i dokładanie osuszamy papierowym ręcznikiem. Dokładnie nacieramy solą, pieprzem i papryką, oprószamy rozmarynem. Obsmażamy na rumiano na mocno rozgrzanym oleju. Wkładamy do piekarnika na ruszt na środkowej szynie, pod którą umieszczamy blaszkę na spływający z mięsa sok. Pieczemy 4 godziny. Po upieczeniu zawinęłam w folię aluminiową i zostawiłam… do kolacji.
Wołowina pieczona w niskiej temperaturze, to rewelacja. Idealnie nadaje się do obiadu, kolacji, czy też śniadania. Cieniutko pokrojona, podana na świeżej domowej bułce, z dodatkiem sałaty, czy nawet bez stanowi wykwintny posiłek nie tylko dla smakoszy. Gorąco polecam taki sposób pieczenia mięs. Wypróbowałam, więc wiem – jest super, a mięso kruche, soczyste, delikatne… i nie tylko. Smacznego.