Pieczone ziemniaczki


Dzisiejszy wpis będzie nietypowy. Po pierwsze założyłam sobie, że na blogu nie przedstawię nigdy takiego dania, bo jak to określam jest „nieblogowe”. W zasadzie każdy potrafi je zrobić. No cóż „nigdy nie mów nigdy”. Po drugie należy ono do dań określanych, jako „koszmar mojego dzieciństwa”. Hmm, to było kiedyś, teraz jest to jedno z moich ulubionych dań. Tym bardziej, gdy na dworze doskwiera upał i organizm domaga się czegoś naprawdę lekkiego. Czyli moje założenia padły, więc dzisiaj w pełnym składzie – danie obiadowe – pieczone ziemniaczki, jajko sadzone, sałata i zimna, prosto z lodówki maślanka.

 

 
 
Składniki: Pieczone ziemniaczki
- ziemniaki sałatkowe lub młode
- olej arachidowy
- sól wędzona
- pieprz syczuański (bardzo aromatyczna przyprawa
lekko cytrynowa i łagodniejsza niż pieprz)
- słodka papryka w proszku
- otarty tymianek
Dodatkowo:
- jajka
- sałata
- maślanka
- koperek, szczypiorek

 

Pieczone ziemniaczki

W zasadzie opisu wymagają tylko ziemniaki. Umyte, nieobrane, podgotowujemy w posolonej wodzie (ok. 6-8 min. od zawrzenia wody) mają być jędrne. Wodę odlewamy, a ziemniaki zalewamy zimną (hartujemy je). Gdy przestygną osuszamy na papierowym ręczniku. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia. Ziemniaki przekrajamy na połówki, układamy na przygotowanej blaszce, skrapiamy olejem arachidowym i posypujemy przyprawami – solą wędzoną, pieprzem syczuańskim, papryką i tymiankiem. Pieczemy ok. 20 minut w temp. 220°C, do zrumienienia, co jakiś czas je obracając. Podajemy… z czym lubimy.

Pieczone ziemniaczki

Pieczone ziemniaczki

Pieczone ziemniaczki

Pieczone ziemniaczki z jajkiem sadzonym, sałatą oraz zimną, zaznaczam – zimną -maślanką, to danie proste i lekkie. Zweryfikujcie swoje „koszmarne potrawy z dzieciństwa”. Może one wcale nie były takie straszne. Może właśnie tak, jak ja – do pewnych smaków trzeba było dorosnąć. Zapewne w waszym odrzuconym jadłospisie jest niejedno danie, które doczekało się miana „nie… bo nie”. Nie zjem, bo nie lubię, a jadłaś/łeś? Nie. No to spróbuj, może warto, może właśnie już nadszedł ten czas na „bardziej dorosłe smaki”. Smacznego. :)

Wegetariański obiad III