W tym tygodniu wzięłam udział we wspólnym gotowaniu z formułą, z okazji GP Austrii. Akcję zorganizowała Daria z bloga Red and Pale. W związku z tym, że nie narzuciła konkretnego dania, każdy samodzielnie wybrał to, co jego zdaniem godnie reprezentuje kolejny przystanek formuły, czyli Austrię. Przyznam, że do tego przepisu powoli „dojrzewałam”, a dlaczego? Jego autorem jest Paul Fürst. “W 1890 roku wpadł na pomysł, by marzepanowo-pistacjowe nadzienie obtoczyć kremem orzechowym i przy pomocy cienkiego drewnianego patyczka zanurzyć w czekoladzie, nadając ostatecznie formę kulek”. Tak powstały Kule Mozarta, które są słodką wizytówką Austrii. Tylko cukiernia Fürst sprzedaje oryginalne czekoladki, wszystkie inne są ich naśladownictwem. Moje Praliny Mozarta inspirowane są jedynie opisem Moniki z bloga Podróże dalekie i bliskie.
Składniki: - ok. 500g Nutelli - 400g masy marcepanowej - 250g niesolonych pistacji (w łupinkach) - 70g mielonych migdałów - 4 łyżki oleju arachidowego - 2 łyżki cukru pudru - 200g dobrej czekolady (81%)
Pistacje pozbawiamy łupinek i brązowej otoczki (skórki). Mielimy w młynku, przesypujemy do blendera. Dodajemy 70g mielonych migdałów, 2 łyżki cukru pudru, 4 łyżki oleju arachidowego. Całość dokładnie miksujemy, do uzyskania dosyć gładkiej masy. Nabieramy łyżeczką (do melonów) porcję masy i robimy małe kulki – chłodzimy. Po schłodzeniu nabieramy na łyżeczkę porcję Nutelli, kładziemy zimną kulkę z masy pistacjowo migdałowej i przy pomocy drugiej łyżeczki „otulamy” ją nutellą. Ponownie chłodzimy. Masę marcepanową rozwałkowujemy, wycinamy kieliszkiem kółka. Na środek kładziemy ochłodzoną masę pistacjowo migdałową otoczoną nutellą. Formujemy kule, ponownie odkładamy do schłodzenia. Czekoladę (150g) łamiemy na kawałki do miseczki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Gdy się prawie rozpuści odstawiamy miseczkę, dodajemy pozostałe 50g i mieszając rozpuszczamy na gładką masę. Zimne kulki zanurzamy w przestudzonej, ale nadal płynnej czekoladzie. Układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Gotowe wkładamy do lodówki. Przechowujemy w lodówce, zamknięte w pudełku.
Moja „podróż” do Austrii na wspólnym gotowaniu z Formułą zakończyła się kulinarnym sukcesem. Nigdy nie próbowałam oryginalnych, ale zrobione przeze mnie Praliny Mozarta wyszły koncertowo. Nadzienie bardzo pistacjowe, otulone słodkim marcepanem, zrównoważone mocą gorzkiej czekolady. Istna orkiestra smaków. Smacznego. :)
Oceń przepis
Jedna Odpowiedż na Praliny Mozarta