Pierwszą myślą, gdy zobaczyłam na blogu Majki ten deser, było moje zdziwienie. Arbuz smażony? Nie, tylko nie to. Początkowe odczucia były identyczne, jak Majki – „arbuz najlepiej smakuje schłodzony”. Ale…, no właśnie. Zaczyna się od ale, a potem… na talerzu ląduje smażony arbuz z karmelizowanymi orzechami. Jakby tego było mało, to przepis pochodzi z książki Gordona Ramsay’a. To kolejny atut, bynajmniej dla mnie, aby jednak pokusić się na ten mały eksperyment. Na jeden składnik musiałam poszukać zamiennika (jogurt grecki zamieniłam z jego braku na mascarpone), ale nie powiem, aby deser na tym stracił.
Składniki: - arbuz - cukier puder - odrobina oliwy (dałam olej arachidowy) - jogurt grecki (u mnie mascarpone) - 100g orzechów włoskich - 15g masła - 65g miodu
Pierwszą rzeczą jaką musimy zrobić, to skarmelizować orzechy. W tym celu rozpuszczamy, na średnim ogniu, w rondelku (czy, jak u mnie na małej patelni) masło i miód, do chwili aż się roztopią. Następnie dodajemy orzechy i mieszając podgrzewamy do uzyskania złotobrązowego koloru. Orzechy w karmelu, ostrożnie (są bardzo gorące) przekładamy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i odstawiamy do zastygnięcia na 1-2 godziny. Gdy orzechy będą gotowe kroimy arbuza na porcje (kwadratowe, trójkątne, okrągłe… do wyboru). Na patelni rozgrzewamy trochę oliwy (u mnie olej arachidowy). Porcje arbuza oprószamy cukrem pudrem, kładziemy na patelnię i smażymy 1-2 minuty z każdej strony. Przekładamy na talerz (zgodnie z sugestią – ogrzany). Za pomocą dwóch łyżek kładziemy na arbuza jogurt grecki lub serek mascarpone oraz skarmelizowane orzechy włoskie.
Smażony arbuz z karmelizowanymi orzechami podajemy zaraz po przygotowaniu, oczywiście na ciepło. Ten sposób podania zupełnie odbiega od standardu i początkowo wprawia w osłupienie, ale już pierwsze kęsy powodują zmianę nastawienia. Burza smaków i różnorodność struktury kusząco zachęcają po więcej. Smacznego.