Bardzo kontrowersyjne ciasto… jogurtowe. Z tego powodu, że bywa kapryśne. Jednym się udaje innym nie – „częstując” zakalcem. Zainspirowana zdjęciami Pauliny postanowiłam jednak zmierzyć się z tym „potworem”. Ciasto jogurtowe z brzoskwiniami i kokosem. Poniższe składniki, w moim wypieku, zwiększyłam o połowę i lekko zmodyfikowałam przepis.
Składniki:


Wszystkie składniki muszą mieć temperaturę pokojową. Brzoskwinie myjemy, przekrajamy na połówki i pozbywamy się pestek. Połówki przekrajamy na ćwiartki. Skórek możemy nie zdejmować, jak kto woli. Przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia, dodajemy cukier – mieszamy składniki. Do drugiej miski wbijamy całe jajka, rozkłócimy miotełką. Dodajemy jogurt, łączymy składniki, wlewamy olej i aromat. Suche składniki dodajemy do masy jajecznej i delikatnie mieszamy łyżką, tylko do chwili aż się połączą (nie będzie grudek). Blaszkę (25 x 35 cm) wykładamy papierem do pieczenia. Ciasto przekładamy na blaszkę, równamy powierzchnię, posypujemy wiórkami kokosowymi. Układamy przygotowane brzoskwinie i posypujemy kokosem. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 190°C i pieczemy 50 minut. Po wyjęciu, gdy lekko przestygnie oprószamy cukrem pudrem.
Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Ciasto jogurtowe z brzoskwiniami i kokosem pięknie wyrosło. Wyszło puszyste, wilgotne i… ach i och - naprawdę super. Kokosowa „szczypta” dodatkowo wzbogaciła jego smak. Wprowadzam je na stałe do moich kulinarnych wypieków, bez obawy o zakalce. Kolejną jego zaletą jest szybkość wykonania. Chwila moment i mamy gotowy łakoć do kawy, czy herbaty. Smacznego.