Ojczyzną tortów najprawdopodobniej są Włochy. W Polsce pojawiły się po raz pierwszy na dworze królowej Bony. Tyle gwoli wyjaśnienia. Podstawą tortu jest ciasto przekładane masą, często nasączane alkoholem lub aromatem. Całość jest polewana i zdobiona. Ciasto może być kruche lub biszkoptowe, masy do przekładania też mogą być przeróżne. Cała tajemnica tortu tkwi w różnorodności jego wykonania. Nie ma tu żadnej reguły, jest natomiast szerokie pole do popisu cukiernika. Cukiernikiem nie jestem i nie mam nic wspólnego z tym zawodem, więc skoro mi się udało, to każdy może zrobić… tort malinowy.
Składniki na biszkopt rzucany:

Biszkopt pieczemy dzień (można nawet dwa dni) wcześniej, jest wtedy bardziej podatny na krojenie. Tym razem wykorzystałam przepis na biszkopt rzucany. Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy na sztywno ze szczyptą soli, ok. 3-4 min. Małymi porcjami (po łyżce) dodajemy cukier, cały czas ubijając. Następnie dodajemy po 1 żółtku. Przesiewamy obie mąki i partiami dodajemy do masy jajecznej delikatnie mieszając łyżką. Spód tortownicy (o średnicy 26cm) wykładamy papierem do pieczenia, smarujemy masłem i posypujemy tartą bułką (boki tortownicy muszą pozostać suche). Przekładamy ciasto i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 170° C na 40 minut. Z powyższej proporcji zostało mi ciasta na 4 babeczki (różyczki). Zaraz po upieczeniu biszkopt wyjmujemy z piekarnika i nie wyciągając z tortownicy – rzucamy na podłogę (najlepiej podłożyć chodniczek) z wysokości 50-60 cm. Biszkopt wstawiamy z powrotem do wyłączonego już piekarnika. Pozostawiamy w nim do wystygnięcia (u mnie stał ok. 20 min., bo piekłam jeszcze „różyczki). Gdy biszkopt będzie zimny odkrajamy cienkim nożykiem od brzegów tortownicy i przykrywamy folią spożywcza. Na drugi dzień ostrym szerokim nożem przekrajamy go na trzy blaty. W osobnych naczyniach rozpuszczamy galaretki – malinową i cytrynową. Każdą w 200ml wrzątku i odstawiamy do ostudzenia. Maliny płuczemy na sitku i pozostawiamy do osączenia z wody. Wybieramy ok. 25 najładniejszych sztuk do dekoracji. Pozostałe kroimy na połówki. Jak galaretki ostygną, ale będą jeszcze płynne, szykujemy kremy – zaczynając od malinowego. Ubijamy 500ml schłodzonej śmietanki, dalej ubijając dodajemy cukier puder oraz serek mascarpone. Całość masy delikatnie i dokładnie mieszamy dodając wystudzoną, ale płynną galaretkę malinową. Z galaretki cytrynowej odlewamy do miseczki ok. 1/3, dolewamy tyle samo zimnej, przegotowanej wody. Pierwszy blat, który będzie spodem tortu, najlepiej przy użyciu pędzla, nasączamy rozrobioną z wodą galaretką cytrynową. Po nasączeniu nakładamy cienką warstwę dżemu malinowego rozprowadzając po całym blacie. Na dżem nakładamy warstwę kremu malinowego, wyrównujemy oraz układamy pokrojone na połówki maliny. Kładziemy drugi blat i czynność powtarzamy (oprócz nakładania dżemu) – nasączamy blat, kładziemy krem malinowy, układamy połówki malin. Przed nałożeniem ostatniego blatu możemy też posmarować boki tortu. Kładziemy trzeci blat. Przygotowujemy drugi krem, z galaretką cytrynową. Ubijamy 350ml śmietanki, dalej ubijając dodajemy cukier puder oraz serek mascarpone. Całość masy delikatnie i dokładnie mieszamy dodając wystudzoną, ale jeszcze płynną galaretkę cytrynową. Trzeci blat nasączamy i nakładamy krem cytrynowy już na całą powierzchnię tortu, włącznie z bokami i wygładzamy szerokim nożem. Boki posypujemy uprażonymi wiórkami kokosowymi. Tort dekorujemy pozostałą częścią kremu i malinami.
Tort malinowy nie należy do gatunku „ciężkich”. Delikatny krem w połączeniu z malinami nie jest za słodki, a wilgotny biszkopt jest jego doskonałym uzupełnieniem. Z pewnością zaspokoi głód łakoci niejednego łasucha… i nie tylko. W zasadzie, cóż można jeszcze dodać oprócz tego, że po prostu… trzeba go spróbować. Smacznego.