W okresie świątecznym bił rekordy popularności w internecie. Ponieważ sam przepis wydawał mi się bajecznie prosty, jako kolejny wyrób domowy, zdecydowałam się zrobić – schab suszony. Skorzystałam z przepisu na blogu Gdy w brzuchu burczy, z niewielką modyfikacją.


Umyty schab osuszamy papierowym ręcznikiem i dokładnie obtaczamy w cukrze. Wkładamy do szczelnego woreczka (użyłam dwóch strunowych woreczków do mrożonek) i odkładamy do lodówki na 36 godzin. Schab wyjmujemy, wylewamy powstały płyn, płuczemy z cukru, zimna wodą. Osuszamy papierowym ręcznikiem. Sól peklową mieszamy z solą morską i dokładnie obtaczamy w niej schab. Ponownie wkładamy do woreczków i do lodówki na 36 godzin. Po wyjęciu wylewamy powstały płyn i płuczemy schab z soli, zimną wodą. Osuszamy i dokładanie nacieramy przyprawami i rozgniecionym czosnkiem. Wkładamy do woreczka i odkładamy do lodówki na kolejne 36 godzin. Po wyjęciu schab przekładamy do pończochy, zawiązujemy i wieszamy w ciepłym, suchym i przewiewnym miejscu na 4 doby. Zdejmujemy schab, pozostawiamy w pończosze, zawijamy w ściereczkę i wkładamy do lodówki na 1-2 dni. Po tym czasie schab jest gotowy do jedzenia.
Przepis na schab suszony jest niewiarygodnie prosty. Warto powstrzymać apetyt na wodzy i przestrzegać zalecanych w przepisie terminów. Efekt końcowy przeszedł najśmielsze oczekiwania. Moje największe obawy budził dodatek cukru i soli, konkretnie – ich, jak mi się wydawało, niebotyczne ilości. Gotowy schab rozwiał wszelkie wątpliwości. Delikatny, „łososiowy”, o zrównoważonym smaku i wspaniałym aromacie będzie idealną sylwestrowa przekąską. Polecam i życzę smacznego.