Ogórki myjemy i umyte zalewamy w misce zimną, bieżącą wodą – odstawiamy na ok. 1 godzinę. Gotujemy wodę, dodajemy sól – mieszamy i odstawiamy do ostudzenia. Płuczemy czosnek (w łupinkach), korzeń chrzanu (nie obieram). W garnku kamiennym lub w dużym słoju układamy gałązki kopru (najlepiej z blaszkami, ale z braku można dać sam koper i nasiona), pokrojony czosnek (z łupinkami, ostrugane wiórki chrzanu). Układamy pionowo ogórki (jaśniejszą stroną do góry) i zalewamy ostudzoną, posoloną wodą. Przykrywamy talerzykiem i obciążamy, aby ogórki były całkowicie przykryte. Odstawiamy i… czekamy. Zawsze ogórki zalewałam wrzącą wodą, tym razem dałam ostudzoną. Myślałam, że będą „małosolniły się” dłużej. Nic z tego. Wszystko zależy od pogody. Ciepło i słonecznie wystarczy, aby ogórki były gotowe na drugi dzień.
Ogórki małosolne – dla jednych nadają się do jedzenia już na drugi dzień, dla innych – dopiero po dwóch nawet trzech dniach. Wielka szkoda, że tego smaku i zapachu nie da się „zatrzymać” na dłużej. Jedyne wyjście, to wstawić słój z ogórkami (nie starszymi niż 2 dni) na najniższą półkę w lodówce i… delektować się nimi trochę dłużej. Gorąco polecam i życzę smacznego.
Oceń przepis
mopswkuchni
8 maja 2017 at 07:01
Ja lubię takie 3 dniowe. Później myk do lodówki. Muszę zrobić dziś albo jutro
Danusia
8 maja 2017 at 08:39
Moje ulubione, to są już na drugi dzień – “otulone” smakiem czosnku, chrzanu i kopru.
Angelika i Monika (Candy Pandas)
10 maja 2017 at 14:00
Już nam się marzy sałatka z takimi ogóreczkami <3
Zapraszamy do nas na prosty KONKURS ze smaczną wygraną
Danusia
20 maja 2017 at 08:39
Pięknie dziękuję za zaprosznie.
Tomasz
20 maja 2017 at 07:41
A ja dodaję jeszcze liście chrzanu oraz liście porzeczki lub wiśni które są bardzo aromatyczne,Zauważyłem też że chrzan kupiony jest dużo mniej aromatyczny (no i moc też mniejsza ).Więc jeśli mam możliwość to jadę gdzieś na pole i kopię świeży (bez porównania), .Pozdrawiam
Danusia
20 maja 2017 at 08:43
Tomaszu – masz absolutną rację. Mieszkając w Polsce robiłam tak samo. W Irlandii nie mam takich możliwości. Jedyne co, to dodaję liście dębu (jak mam – tym razem nie miałam). Cóż – “jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma”.
Pozdrawiam.