Nikogo chyba nie trzeba przekonywać do wyższości wędlin domowych nad kupnymi. Chociażby z tego powodu, że domowe należą do gatunku „wiem, co jem”. Z tej prostej przyczyny zachęcam do przygotowania domowej szynki. Trudno powiedzieć – gotowanej, czy pieczonej, ale o tym poniżej.
Składniki: - 2kg szynki solonej - ok. 100ml octu jabłkowego - 2 liście laurowe - kilka ziaren ziela angielskiego - owoc jałowca 5 szt - chilli - świeżo mielony pieprz - łyżeczka nasion kolendry - mała główka czosnku - papryka wędzona - czosnek suszony - olej rzepakowy - ok. 150ml wody
Po zdjęciu z szynki opakowania, opłukaniu (foliową osłonę zostawiam) władam ją, na całą noc, do garnka z zimną wodą, octem jabłkowym i przyprawami: 2 liście laurowe, kilka ziaren ziela angielskiego, 5 szt. rozgniecionych owoców jałowca, świeżo zmielony pieprz, łyżeczka nasion kolendry, chilli i pokrojona w talarki mała główka czosnku. Na drugi dzień gotuję, w tej samej wodzie 1,5 godziny od momentu zawrzenia. Po ugotowaniu, odstawiam szynkę do całkowitego ostudzenia, w garnku z wodą, w której się gotowała. Dzięki temu mięso zachowa wilgotność. Następnie zdejmuję foliową osłonę, lekko skrapiam szynkę olejem rzepakowym i posypuję papryką wędzoną, pieprzem, chilli i czosnkiem. Tak przygotowaną - wkładam do woreczka do pieczenia, dolewam ok. 150ml wody, szczelnie zamykam, w kilku miejscach nakłuwam go i wstawiam na 30 minut do piekarnika nagrzanego do 185°C. Na 10 minut przed końcem pieczenia, woreczek rozcinam, aby wierzch szynki się zrumienił. Po wyjęciu, przed krojeniem, należy odczekać 15-20 minut, aby soki się wchłonęły.
Lubię mięso, ale bez przesady. Dlatego jeżeli mam coś zjeść, to wybieram dobre, albo wcale. I właśnie to zawsze mnie skłania i motywuje do przerzucania moich kulinarnych przemyśleń na blat kuchenny. Pewnie powiecie, że prościej iść do sklepu i kupić, przecież wyboru nie brakuje. Owszem, dlatego wybieram… domowe. Oczywiście nie oszukujmy się, takie “kupowane” też jadamy, ale dlaczego czasami nie porozpieszczać swoich podniebień, jeśli można. Szynka wyszła krucha, soczysta i ostra, a jałowiec nadał jej dodatkowego aromatu. Takiej szynki nie kupicie w sklepie, na pewno. Idealna do świeżej bułki, czy chleba. Na śniadanie, czy kolację… i nie tylko. Smacznego.
Oceń przepis
Devin Russotti
29 sierpnia 2015 at 21:41
Normally I do not learn article on blogs, however I would like to say that this write-up very pressured me to try and do so! Your writing taste has been amazed me. Thank you, very great post.
Danusia
30 sierpnia 2015 at 12:02
Thank you very much for the nice comment.