Okres świąteczny to przygotowania. Kuchnia pracuje pełną parą. Pieczemy, gotujemy i sięgamy również po przepisy na domowe wyroby. Na mięsne wyroby domowe porwałam się po raz pierwszy, a na pierwszy ogień poszła biała kiełbasa domowa. Zdradzę tajemnicę, że w lodówce już się „przegryza” mięso na kiełbasę długodojrzewającą, a schab czeka w kolejce na swój świąteczny „lifting”.
Składniki na ok. 6kg wyrobu: - 2 kg łopatki - 1 kg karkówki - 1 kg boczku - 1 kg podgardla (w miarę chudego) - 100g soli morskiej - 16 g majeranku (2 op.) - 2 główki czosnku - 3 łyżki pieprzu czarnego drobno zmielonego - 1 łyżka pieprzu grubo zmielonego - 1 łyżeczka rozmarynu - 1,5 łyżeczki mielonej kolendry - ok. 650ml lodowatej wody - 280g pinhead rusk (dostałam od rzeżnika) - oczyszczone jelita
Mięso mielimy maszynką. Idealnie by było – tłuste zmielić na oczkach 4 mm, a chude 8 mm. Usprawniając sobie jednak trochę pracę skorzystałam z uprzejmości (i sugestii) zaprzyjaźnionego rzeźnika Johna (Irlandczyk), który dla mnie to mięso zmielił. Oczywiście, co ważne mięso musi być dobrego gatunku, a moje było „wybitne”. Do zmielonego mięsa dodajemy wszystkie przyprawy (czosnek zmiksowałam blenderem) i bardzo dokładnie wyrabiamy. Kolejno dodajemy lodowatą wodę dalej wyrabiając, aż masa stanie się „kleista”. Następnie dodałam 280g pinhead rusk jest to substancja wiążąca wodę (opis dostępny w internecie, a dodatek tej substancji polecił mi rzeźnik). Ponownie wyrabiamy, przykrywamy folią i odstawiamy w zimne miejsce na 12 – 24 godziny. Po tym czasie szykujemy jelita. Ja miałam wyczyszczone, namoczyłam je na ok. 2 godziny w letniej wodzie. Na maszynkę nakładamy odpowiednią przystawkę służącą do nadziewania, lekko natłuszczamy olejem, nakładamy jelita i przystępujemy do końcowego etapu robienia kiełbasy. Nadziewając lekko przytrzymujemy jelita, aby nie dostawało się z masą mięsną powietrze i „zakręcamy” jelita formując kiełbaski. Gotowe wkładamy do woreczków foliowych i zamrażamy. Oczywiście nie mogło się obyć bez degustacji mojej pierwszej kiełbasy. Pętka sparzyłam wrzątkiem przez 25 minut, a następnie obsmażyłam na rumiano na natłuszczonej rozgrzanej patelni.
O wyższości wyrobów domowych nad kupnymi, nawet nie muszę chyba nikogo przekonywać. To, że wiem co jem, to nie wszystko. Smak białej domowej kiełbasy jest nieporównywalny – dobrze naczosnkowana, z wyraźnym aromatem majeranku i pieprzu, idealnie słona. Mięso jest spójne, nie rozpada się podczas krojenia. Jednym słowem – wyśmienita. Jeżeli jeszcze macie jakieś wątapliwości – kupić, czy zrobić – mam nadzieję, że ten wpis je choć trochę rozwieje. Zrobienie kiełbasy, to naprawdę nic trudnego. Tym razem na Świeta Bożego Narodzenia, ale Wielkanoc mnie już nie zaskoczy. Gorąco polecam i życzę smacznego. :)
Skorzystałam z przepisu ze strony Wielkie Żarcie, z moimi zmianami.
Oceń przepis
Królowa Karo
14 grudnia 2014 at 17:23
Własnej kiełbasy jeszcze nie odważyłam się zrobić, chociaż jestem przekonana, że to 100 razy lepsze, niż kupować w sklepie nie wiadomo co.
Danusia
14 grudnia 2014 at 17:27
Karolino, to mój pierwszy wyrób, ale już wiem, że nie ostatni. Masz rację, wystarczy się odważyć, chociaż chyba więcej odwagi potrzeba jedząc kupną.